#4Yp69

Mieszkałem w niedużej miejscowości nadmorskiej. Wiadomo, latem nadjeżdża masa turystów, ale tak ogólnie miejscowi są raczej małą społecznością i każdy każdego zna.

Historia ta działa się dobrych paręnaście lat temu. W wakacje postanowiłem znaleźć sobie pracę i dostałem robotę w sklepiku wielobranżowym. Pewnego dnia siedziałem sobie na kasie, a do sklepu wszedł dres-koksu, wielki, umięśniony, z groźnym wyrazem twarzy. Wziął sporo alkoholu, fajeczki i tak dalej. Kasowałem go sobie spokojnie, on pakował rzeczy do torby, a kiedy skończyłem, to jakiś pieniążek spadł mi na ziemię. Schyliłem się, żeby go podnieść, a dresu bierze zakupy i wychodzi. Bez płacenia. Na paragonie prawie 50 złotych, a śmiejcie się lub nie, ale wydawało mi się to wtedy ogromem kasy. Ale za takim koksem wcale nie chciało mi się biec, no to co zrobić. Technika wtedy taka rozwinięta nie była, więc żadne kamery nie nagrały zajścia. Odłożyłem na bok rachunek, żeby później wyspowiadać się szefostwu i pracowałem dalej.

Po jakimś czasie wpadli starsi koledzy z technikum razem z jakimiś dziewczynami, coś tam się pośmiali, że zamiast pić piwo, to robię w wakacje i stanęli koło gazetek, żeby z wypiekami na twarzy popodziwiać gołe panienki (taka dziwna metoda na podryw). Oni śmiech, ja wpadłem w jeszcze większe przygnębienie... a tu nagle wraca dresu. Autorytet jego mięśni i masy wywarł widoczne wrażenie na kolegach, których śmiechy nieco przycichły. A koleś podchodzi do mnie i gada:

- Te, bo ja ci kasę wiszę nie...?
- No.. tak.
- Urwa no, sorry, zapomniałem, ile to było?
- 46,70.
- A to masz pięć dych. A na psy nie dzwoniłeś?
- No... nie.
- To dobrze młody, dobrze, *tutaj wstaw niepochlebny komentarz o policji*.
I po tej wymianie zdań dresu wyszedł. Na początku nawet nie wychwyciłem tego "mafijnego" akcentu naszej rozmowy, ale zerknąłem na kolegów, a oni patrzyli na mnie z mieszanką szacunku i przerażenia.

I, cholera, nie wiem, jak to się stało, ale poszła wielka plotka na całe miasto, że zadaję się z jakimiś gangsterami. Plotka nawet doszła do mojej matki, która uśmiała się z tego przednio.
Nigdy nie zaprzeczyłem, dobrze się czułem jako mafiozo. Nawet dzisiaj, jak wracam do domu, mam wrażenie, że ludzie łypią na mnie w dziwny sposób.

Tak że koleżkowie, jak to czytacie to już wiecie, że Roman jednak nie jest gangsterem ;)
Antarees Odpowiedz

Fajne wyznanie :D

Dragomir Odpowiedz

Tak umiera legenda :)

ingselentall Odpowiedz

"Opowieści o fajnych koksach i Sebixach", odcinek 938579837593745973475. "To jest jakaś zorganizowana akcja?"

Takaja135 Odpowiedz

Pieniążek? Serio? 🤣

Dragomir

Tak, jest takie słowo. Masz jakiś problem z pieniążkami? To polecam iść do pracy, powinno pomóc.

dewitalizacja

Może chodzi o dziwne nazywanie tak drobnych monet.

Takaja135

Z tymi pieniążkami, to normalnie masakra. Naprawdę, aż tak? Ha ha. Jedno z najgorszych zdrobnień.

Dragomir

No ja wiem o co chodzi, ale nie rozumiem co w tym zdrożnego. Jak coś jest nam miłe, to stosujemy zdrobnienia w celu wyrażenia naszego stosunku do tego (lub kogoś w przypadku osoby). Wolę pieniążki niż "żodyn nie wie..." albo "kurtyna" czy jakieś "badum tssss". To jest dopiero wk.rw.

Dodaj anonimowe wyznanie