#pIdJ2

Dwa lata temu zacząłem spotykać się z dziewczyną. Znaliśmy się już wcześniej i mieliśmy wspólne zainteresowania, więc nie było problemu znaleźć wspólny język.
Mieszkaliśmy w różnych miastach i z początku przez siedem miesięcy był to związek na odległość, ale z czasem postanowiłem się przeprowadzić.
Zrezygnowałem dla niej ze wszystkich znajomości i przyjaźni, jakie budowałem całe życie, w tamtym czasie miałem 26 lat.
Wszystko zaczęło się sypać po przeprowadzce.
Ona miała obawy, żeby wspólnie zamieszkać, ale ja to zaakceptowałem, wynajmowałem mieszkanie sam. Po niecałym roku zauważyłem u niej niechęć do mnie i czułem odrzucenie. Koniec końców rozstaliśmy się i wróciłem do rodzinnego miasta. Wszyscy moi znajomi i przyjaciele traktują mnie jak obcego. Zostało mi dwóch najwierniejszych przyjaciół, na których mogę polegać.
Teraz po kilku miesiącach dowiedziałem się, że spotykała się z innym, będąc jeszcze ze mną.
Nie wiem, jak sobie z tym poradzę.
Boję się zaufać, a chciałbym znaleźć szczęście w życiu.
Solange Odpowiedz

Nie rozumiem, dlaczego piszesz, że zrezygnowałeś z tych znajomości i przyjaźni. Przeprowadzka nie musi tego wszystkiego kończyć. Jeśli oni uznali inaczej, to w zasadzie nie byli wiele warci. Jeśli ty zakończyłeś te znajomości, to trochę słabo, ale skoro ktoś został przy tobie, to stawiam, że to nie ty zawaliłeś. Doceń tych, którzy są przy tobie.
O ile dobrze liczę minęło co najmniej 5 miesięcy od twojego powrotu. Daj sobie czas, żeby wszystko sobie poukładać, odżyć. Małymi kroczkami wychodź do ludzi, możesz skorzystać z pomocy psychologa, ale być może potrzebujesz po prostu czasu.

AvusAlgor Odpowiedz

Wyciągnąłeś wniosek na podstawie zbyt małej próby. To raz. Dwa, nie doceniasz, że ludzie, którym byłeś obojętny wynieśli się, a zostali tylko ci, dla których byłeś istotny. Trzy - nie byłeś liderem, tylko dałeś się prowadzić i usługiwałeś zgadzając się na życzenia panienki. Teraz już wiesz, że ma być odwrotnie, więc zyskałeś bezcenną wiedzę.

#a9jwk

Zaczęłam być oschła dla klientów. 
W skrócie – od roku pracuję na kasie. Praca łatwa i przyjemna, na początku zawsze podchodziłam do ludzi z uśmiechem, życzliwością czy pomocną dłonią, jednak od jakiegoś czasu zauważyłam, że coraz częściej zaczynam irytować się przez klientów. Coraz rzadziej się do nich uśmiecham czy mówię miłym tonem. Wystarczy jedno niemiłe spojrzenie czy zwrócenie uwagi, żebym wzięła to do siebie. Czuję się jak typowe wredne babsko zza kasy, które przez swoje problemy wyżywa się na innych. Gdy klient jest naprawdę niemiły czy wręcz agresywny, to zaczynam ryczeć albo bardzo niemiło się odgryzam. Oczywiście po tym mam wyrzuty sumienia, że zachowałam się nieprofesjonalnie, że jako dorosła osoba muszę kontrolować w takich sytuacjach emocje, a nie zachowywać się jak małe dziecko, bo ktoś był dla mnie niemiły.
Nie szukam porad w tym wpisie, bo wiem, że muszę nad tym popracować sama czy z terapeutą, chciałam się po prostu wyżalić.
Krolilsia Odpowiedz

Minie rok i przestaniesz mieć wyrzuty sumienia. Szczególnie, że tacy ludzie widzą w tobie prawie jakby służącą.

Zobacz więcej komentarzy (2)

#uQ182

Mój mąż kompletnie nie radzi sobie w kuchni. Nie umie, nie lubi, kuchni praktycznie nie tyka. Jest za to doskonały w sprzątaniu i lubi porządek, a że ja gotować lubię, to podzieliliśmy domowe obowiązki – za posiłki odpowiadam ja, odkurzanie czy mycie okien to jego działka.
Ostatnio musiałam zawieźć mamę do lekarza, a że wizyta była w innym mieście, to mój dzielny mąż zaoferował, że skoro ja już zrobiłam sos, to on ugotuje ziemniaki, żebym miała ciepły obiad, jak wrócimy. No dobra, ugotować ziemniaki to nic trudnego, da radę – pomyślałam. I to był błąd...
Przyjeżdżam do domu, a tu siwo, śmierdzi spalenizną, garnek przypalony...
Co się okazało? Mąż ziemniaki obrał, wrzucił do garnka, a nawet posolił, ile trzeba. Tylko ich nie zalał... A co najlepsze, na pytanie, dlaczego nie nalał wody, mój ułomny kulinarnie mąż odparł, że przecież ziemniaki zawsze jemy suche... xD

#QLcF0

Jestem żołnierzem zawodowym. Ostatnio z kumplem z woja sobie gadaliśmy na fajce i podszedł do nas jakiś nowy gość. Kumpel zaczął mówić mi o tym, że nowego porucznika nam przysyłają, że podobno kawał z niego męskiego narządu i plecak jakich mało, a na koniec rzucił, że on to by go na mieście szybciutko naprostował. I wtedy nagle ten nowy rzucił: „A pan szeregowy to chyba dawno przeje**ne nie miał?”.
Chcielibyście zobaczyć minę mojego kumpla. Już mu współczuję xD
radiant Odpowiedz

Nie widział dystynkcji?

Cystof Odpowiedz

Miał być nowy oficer, podszedł do was nowy gość i kolega nie skleił faktów? A myślałem że dowcipy o przygłupich wojakach są krzywdzące...

Odpowiedzi (1)
Zobacz więcej komentarzy (1)

#tIkQr

Krótka historia.

Zostałam wykorzystana seksualnie przez zawodnika polskiej ligi koszykówki. Kiedyś niby był fajnym człowiekiem, ale coś mu się pozmieniało w głowie i gdy trafił na mnie pijaną, bez skrupułów zaciągnął mnie na stronę i wykorzystał. Później jeszcze miał czelność pisać do mnie, czy chcę się z nim znowu spotkać, a jak nie, to czy załatwię mu jakąś koleżankę. Dalej to we mnie siedzi i od lat czuje się obrzydliwie brudna i zmolestowana.
Zenobiusz Odpowiedz

Mam nadzieję że zmienią w końcu definicję gwałtu.Seks z osobą nietrzeźwą to niemal z automatu gwałt.

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (1)

#DFQe2

Niestety mam to nieszczęście w szczęściu, że urodziłem się po 1990 roku i wielu z Was pewnie też, więc będziecie w stanie zrozumieć, o czym mówię. Jesteśmy niestety pokoleniem, na które postanowiono położyć lagę i rozjechać walcem.

Chciwość i zachłanność u rządzących światem staruchów, menedżerów koncernów, polityków i wszystkich, którzy mają jakąś sprawczość doprowadziła do poddania nas serii brutalnych eksperymentów, które zniszczyły nas psychicznie, materialnie i duchowo.

Pazerność na większe zyski, na podbijanie swoich gigantycznych majątków i na wyniki kwartalne kosztem naszego życia. Poddano nas elektronicznemu praniu mózgów, socjotechnikom, wyzyskowi. Urobiono nas tak, żebyśmy myśleli, że wszystko jest dobrze.

Mamy tanie, naszpikowane chemią żarcie i tandetną elektronikę, która pochłania naszą uwagę, ale nic nie znaczymy i wprowadziła nas w samotność i izolację. Tak zresztą miało być! Mamy subskrybować wszystko, mieć „wygodne”, ale puste życie. Harować za kwoty, które powodują iluzję dużych zarobków, bo starczy ci na dużo szmelcu, jakieś gówniane gadżety, subskrypcje, aplikacje, dziadowskie żarcie, ale masz nie interesować się i zapomnieć o czymś bardziej wartościowym. Jeden porządny dom, mieszkanie, auto, jakieś aktywa, akcje, wartościowe kruszce – to ma być tak policzone, żebyś tego akurat nie był w stanie za dużo kupić i był dziadem do końca życia.

Najpierw zrobili nam pranie mózgu, zabetonowali na odpowiednich pozycjach, które są gówniane, a teraz tylko dokręcają śrubę. Przepisy i skomplikowane paragrafy, których Kowalski ma nie rozumieć i być bezsilnym to stadium prodromalne kolejnych przepisów, w których zaszyte będą opłaty, zobowiązania, kary, groźby, „miękka siła”.

Osamotnili ludzi i skłócili, zrobili jesień średniowiecza z lokalnych społeczności. Ludzie nie muszą się już spotykać, bo nie chce im się, bo przecież są social media, łatwiej napisać niż wyjść i otworzyć do kogoś ryja. Kobiety gardzą mężczyznami, bo tak to ukartowały, żeby wykastrować facetów i pozbawić całkowicie siły i rozwiązań. Mężczyźni nienawidzą kobiet i coraz więcej wycofuje się z rynku matrymonialnego.

Zrobili plandemię i jeden wielki eksperyment, żeby dojechać nas jeszcze bardziej i żeby majątek czy zyski najbogatszych poszły 3 albo 4 razy do góry.
ingselentall Odpowiedz

To, że Tobie najwyraźniej nie wyszło w życiu nie oznacza, że cały świat jest do pupy, ale jedynie Ty jesteś cienias, złamas i leszcz. Stękaj, jęcz i narzekaj dalej, skończysz jako żul pod monopolowym, sępiący na piwiacza. Czy możesz odmienić swój los? Oczywiście. Zacznij od zaprzestania dorabiania do swoich fochów na świat jakichś spiskowych teorii.

Zobacz więcej komentarzy (5)

#0vPHl

Gdy byłem w liceum, na języku polskim kazano napisać nam wiersz i wyrazić to, co każdy z nas czuje w danej chwili lub wyrazić jakieś spostrzeżenia odnośnie do siebie i swoich bliskich. Napisałem o mamie.

Lęk wysokości

Była kobieta, która jak wszystkie o tym samym marzyła
Pragnęła prawdziwej miłości, co noc o niej śniła
Chciała zdobyć szczyt, którego nigdy wcześniej nie widziała
Wiedziała, że z wielką górą się zmierzyć będzie musiała
Szła szybciej niż inni, jakby ku niebu skrzydła ją unosiły
Wszystko dzięki swej wrażliwości, to ona dodawała jej siły
Nagle się zatrzymała, w tył spojrzała z ciekawości
I właśnie się dowiedziała, że ma lęk wysokości
Uśmiech z twarzy zniknął, pojawiło się przerażenie
Zginęły gdzieś chęci na marzeń swych spełnienie
Była tam też mąż jej, zwalił na nią całą winę
I ruszył ku górze, w końcu musiał utrzymać rodzinę
Została sama, z lękiem swym żyła
Zgasło jej światło, serce ciemność okryła
Mógłbyś iść dalej, chodź szans wiele miałeś
To tkwisz wciąż w tym miejscu, bo pomóc jej chciałeś
Modlisz się ku górze, przecież w Bogu siła
Lecz sens swój do życia już dawno straciła
Starasz się ruszyć, powoli próbujesz
I serce cię boli... bo pomóc nie umiesz.

Moja mama po urodzeniu mnie zachorowała na depresję poporodową, która przekształciła się w depresję paranoidalną. Chciałbym pozdrowić wszystkich chorych na depresję i ich bliskich, których ta choroba też dotyka.

#fu3fw

Jak by to powiedzieć...

Dla większości będę puszczalskim kur#%$@&em, ale co mi tam...

Jestem singlem. Po roku abstynencji i obietnic, że będę grzeczny... No nie będę.

Napisałem jakiś czas temu do dawnej znajomej, zwykłe „Co tam?”. Skończyło się wspólnym weekendem dwa dni później. I średnio co dwa tygodnie się powtarza. Ma męża i dwójkę dzieci, szykuje się do rozwodu... Spotykamy się na seks.

Mam Tindera i od czasu do czasu są jakieś matche. Sparowało mnie z pewną damą, która w opisie miała „nie szukam przygód”. Mi też to powiedziała. Spotykamy się. Tak, na seks.

Mam pewne hobby, gdzie spotykam się w większości z facetami, ale i dziewczyny są zaangażowane. Jedna wpadła mi w oko, ja jej też. Spotykamy się. Też na seks.

Pracuję za granicą, fajna dobrze płatna praca, tylko samotność mnie zżera. I to mimo częstych spotkań z powyższymi dziewczynami. Chciałbym tak po prostu się zakochać z wzajemnością. Mieć kogoś, z kim będę podróżować, odkrywać nowe rzeczy. Kogoś, z kim założę rodzinę. Kogoś, dla kogo będzie warto całkowicie się zanurzyć w związku na dobre i na złe.

No nic. Przyjemnego scrollowania :)
Anonimowe6669 Odpowiedz

To może sprobuj poszukać kogoś do poważnej relacji i zbuduj z tą osobą intymność, zamiast spotykać się na seks z randomowymi (i czasem zajętymi) kobietami? To jest tak proste

Zobacz więcej komentarzy (4)

#r1nAg

Chciałam opowiedzieć chyba jedną z najbardziej wstydliwych historii, jaka mi się przytrafiła i nie wie o niej nikt i nikomu się nie przyznam. Nie oceniajcie mojej głupoty, jestem jej naprawdę świadoma. 
Działo się to jakieś 10 lat temu, miałam 20 lat i kompletnie nie miałam szczęścia w miłości. Albo trafiał mi się facet, który angażował się w jednym celu, a potem zamykał i mówił, że jednak nie jest gotowy na związek, albo jakiś dziwak, którego bardziej się bałam, niż mnie do niego ciągnęło. Na imprezie mojej koleżanki bardzo spodobał mi się pewien kolega i chyba z wzajemnością, trochę alkoholu dla odwagi, zaczęliśmy rozmawiać, rozmowa się kleiła i udaliśmy się w ustronne miejsce. Nic takiego się nie wydarzyło, ale było sporo przytulania i czułych słówek, jak i również planów pod względem rozwinięcia znajomości. Nazajutrz jednak chłopak zachowywał się, jakby mnie nie znał i już nigdy więcej się do mnie nie odezwał. No cóż, bywa i tak. Na domiar złego moja koleżanka była wściekła, bo okazało się, że jej on też się podobał, typowe dla tego wieku rozterki. Chłopak bardzo zapadł mi w pamięć i długo żałowałam, że nic z tego nie wyszło. 
Od sytuacji minęło ponad pół roku, zdążyłam zapomnieć i nagle podróżując autobusem z jednego do drugiego miasta, przypomniałam sobie o nim. Znowu pojawił się jakiś żal, że on się tak zachował, znowu zaczęłam o nim myśleć. Po dotarciu na miejsce poszłam do toalety i idąc przez dość mało uczęszczany odcinek, trafiłam na jakąś Cygankę – starsza, brudna, proponowała wróżbę, ale grzecznie odmówiłam. Ona jednak nie odpuszczała. Mówiła, że widzi moją pustkę w sercu i mi pomoże. Wracałam tą samą trasą i w końcu zgodziłam się. Nie wiem co mną wtedy kierowało. Poprosiła, żebym wyjęła monetę, jakąkolwiek, co też uczyniłam. Czary-mary, oddała mi ją, poprosiła, żebym wyjęła największy banknot, jaki mam. Wyjęłam 20 zł. Nie, nie, ona wie, że mam większy. Obiecała, że odda, ale zrobiło się jakoś tak nieprzyjemnie. Wyjęłam więc stówę i za sekundę jej nie było. Zaczęłam na nią wrzeszczeć, że ma mi ją oddać, że jest oszustką, ale odpuściłam, bo zauważyłam, że jest ich więcej. Zapewniła mnie, że będę z tym chłopakiem, na którym mi zależy.

Obecnie mam męża i dwójkę dzieci. On nie wie o tamtej sytuacji i nie dowie się. Nie, to nie ten chłopak i całe szczęście, bo z perspektywy czasu wiem, że był to człowiek niewart jakiejkolwiek relacji. Już go nigdy więcej nie spotkałam. A stówy, cóż, do teraz nie mogę odżałować. :)
AvusAlgor Odpowiedz

To były bardzo dobrze wydane pieniądze! Zapłaciłaś tzw. podatek od głupoty, 100 zł i więcej nie dałaś się nabrać. Jesteś na plus. Pomyśl o tych, którzy taki podatek płacą z własnej woli płacą co chwilę i nie są w stanie przestać. Graja u buka, pożyczają kuzynom na wieczne nieoddanie, żenią się bez intercyzy...

Zobacz więcej komentarzy (1)

#tWo4N

Parę miesięcy temu wyjechałem za granicę, żeby trochę zarobić i poznałem tam dziewczynę, z którą pracowałem. Niby nic wielkiego, ale tak jak nigdy nie interesowały mnie żadne związki (lubię być niezależny i żyć na własną rękę), to przy niej dosłownie przepadłem (nie mogłem jeść, spać ani się skupić na niczym). Nasze drogi się rozeszły na pewien okres czasu, ale że los bywa przewrotny, to jakiś czas temu znowu pośrednio pojawiła się w moim życiu, przywracając tamte uczucia. Niestety mam spore problemy z uzewnętrznianiem się (nigdy nie pokazywałem uczuć i nie umiem powiedzieć, co czuję), więc zamiast spróbować coś zrobić, żyję z pogardą do siebie, bo wiem, że nie zbiorę się na odwagę, żeby napisać lub powiedzieć przez telefon, co do niej czuję.
Czuję się po prostu żałosny...
AvusAlgor Odpowiedz

Czyli wolisz żyć marzeniem, bo dzięki temu zawsze masz w zanadrzu opcje "kiedyś", "może", "jest szansa". Boisz się skonfrontować, bo wtedy ryzykujesz, że odmówi, albo co gorsza, zgodzi się, ale potem okaże się nie taka idealna jak marzyłeś.

ingselentall Odpowiedz

Zaproś ją do kina. Do knajpki. Do pizzerii. Do pierogarni. Do baru mlecznego. Do MacDonalda. Do warsztatu spawania. Do magazynu logistycznego. Do oczyszczalni ścieków. Do Muzeum Oręża Polskiego. Do prosektorium. Masz mnóstwo opcji, by zaimponować samicy. Ale na pewno nie zmienisz swojego życia użalając się nad sobą i źle o sobie mówiąc. A więc głęboki wdech, kolego, i zapraszaj laskę na laskę, if you catch my drift.

Odpowiedzi (15)
Zobacz więcej komentarzy (3)
Dodaj anonimowe wyznanie